Monthly Archives: June 2014

o Januszu Korwin Mikke znów piszą – mądrze …

Cytuję, znów, facebukowy profil Gówno Prawda 2.0.

“Wielu z was Korwę uwielbia, wielu szczerze nienawidzi. Obie grupy staram się zrozumieć, ale jest jedna rzecz którą będę u niego zawsze prospował jak szalony, choć niestety na ten temat kuce rzadko się wypowiadają, dryfując w stronę bardziej liberalną, a mniej konserwatywną.
Mianowicie, Korwin często używa retoryki, że socjalizm jest zły, ale nie dlatego że zabiera pieniądze. Że pieniądze najważniejsze nie są, ważniejsze jest to, co ten system robi z człowiekiem.

I te dwa zdania powinny być podstawą waszej patologicznej nienawiści do wszystkiego co socjalistyczne.
Doskonale pisał o tym kilkadziesiąt lat przed Korwinem Russell Kirk. Zauważył on, że “Odwieczne pragnienie mężnych ludzi, aby odważnie walczyć w bitwie życia, aby stawić czoło przeciwnościom losu i złu, ustępuje przed zauroczeniem wygodami doczesnymi.” Że odpowiedzialność za zapewnienie dobrobytu rodzinie przejęło państwo. Że to wszystko degraduje nas moralnie. Że trzeba przypomnieć człowiekowi o takich cnotach jak honor i godność, trzeba przywrócić mu odpowiedzialność za własny los i potwierdzić ich prawo do własności.

Jak do władzy dojdzie jakiś socjalista i jakimś cudem uda mu się sprawić że będziecie mieli kasę, to wspomnijcie te słowa. Bez podwyżki w wysokości paru stów miesięcznie da się przeżyć. Bez poczucia rozumu i godności człowieka już nie. A przynajmniej nie da się sobie spojrzeć w lustro, bo wtedy się zrozumie o czym mówi korwa, kiedy ma na myśli ustrój niewolniczy.

Dlatego teraz, drodzy czytelnicy moich nędznych wypocin, obojętnie czy jesteście korwinistami, czy nie, zapamiętajcie dlaczego socjalizm tak parszywy jest.
[pm]”

a użytkownik Dariusz Tondys tegoż F dopisuje w komentarzach: “Ja od 27 lat mieszkam w Danii, kraju typowo socjalistycznym i opiekunczym. To co widze na co dzien jest przerazajace. To juz jest faszystowski kraj w stylu orwelowskim. Obyscie w Polsce nigdy do tego nie doszli

“rumuni” …

O tym jak bardzo krzywdzący jest dla Rumunów określanie Romów, także tych z Rumunii, tym mianem miałem okazję się kilka razy przekonać.  Oto cytat z komentarza z Dżomonstra, jednego z użytkowników. Wart pokazania w całości: c2nnib2l – Superbojownik, pod artykułem Jak Rumuni sprawdzają rury? pisze:

jak Rumunia weszła do EU to kupiłem tam sobie ziemie nad morzem czarnym z jakąś rozwalającą się chata i chlewem na tyłach chaty… achhh tania była w cholerę wiec pomyślałem czemu nie ? Mam akurat koleżankę Rumunkę co prowadzi myjnie samochodowa pod Londynem (bardzo fajna i ogarnieta dziewczyna swoja droga) i mnie to dego namówiła…z pewnoscia za jakies 5 lat bedzie z tego procent, pomyslalem. By dokonczyc zakupu bo wiaze sie to z otwarciem tam firmy polecialem do Rumuni for the 1st time. Spedzilem 3 dni w Bukareszcie a potem 2 tygodnie w malej wiosce w ktorej kupilem ziemie praktycznie nad samym morzem. Moje przezycia w skrocie byly nastepujace…
Rumunia przypomina Polske z czasow PRL-u z malymi przeswitami cywilizacji.
Rumuni (prawdziwi sa glownie biali) nie sniadzi ala sand niggers….Prawdziwi Rumuni nienawidza Romow, sa nawet miejscami powolane policje obywatelskie ktorzy niczym gestapo biegaja bezkarnie i paluja Romów ktorych Rumuni trzymaja prawie ze w gettach lub na obrzezach miast.
Rumunska kuchnia przypomina bardzo Polska…. jak o tym poczytalem dowiedzialem sie ze Polska Kuchnia wlasciwie bazuje na Rumunskiej. Bigosy, zrazy, oscypki, golabki Pochodza z RUMUNI… i to wcale nie sa czysto Polskie potrawy . Oni kochaja Kapuste i Cebule serio… chyba bardziej niz Polacy
Jak poczytalem wiecej to dowiedzialem sie ze Polscy gorale z naciskiem na tych z okolic Zywca pochodza z tej czesci swiata, przywedrowali do Polski szlakiem karpat “Wolosi” gorale to nie polacy to w duzej mierze Rumuni
Rumunki sa bardzo ladne… co widac na zdjeciu powyzej.
Rumunia jest dosc Tania (fajki, alkohol prostytutki, hotele, zarcie)
Korupcja w Rumuni przypomina ta z PRL-u w kazdym urzedzie mozna cos zalatwic przynoszac Kawe, Czekolade, wodke miejscami nawet mieso. Widzialem jak koles zalatwial cos oferuja pol swianiaka. (i zalatwil ^^)
Rumuni maja bardzo ostra odmiane Disco Polo
w malych gettach romskich trzeba miec pozwolenie od Romskiego szefa gangu na zakup samochodu typu mercedes albo bmw jezeli jest czarny bo sa one przypisane tylko do Roskich gangow (tak slyszalem chociaz nie wiem czy to prawda)
Ogolnie to kraj mozliwosci 🙂 dobre miejsce by robic biznes bo to rynek glodny zachodu
jezeli chodzi jednak o wakacje w skali od 1 do 10sieciu daje im 4

I tyle w temacie pogardy i wyższości gatunkowej większości Polaków.

o Polsce, Polkach i emigrowaniu …

z cyklu “cza się szanować”

U posła Kongresu Nowej Prawicy Przemysława Wiplera zostało opublikowane takie coś. Takie coś od Gówno Prawda 2.0. Cytuję w całości a lekturę polecam (dla pozostałych – postaram się streścić). Dodatkowe formatowanie moje.

Trochę potułałem się na emigracji zanim ukończyłem studia i doszedłem do zarządzania małymi przedsięwzięciami. Mnóstwo intensywnych, jakże często smutnych wspomnień.
Holandia, 2004 rok zaraz po akcesji w UE.
Szukaliśmy od rana dom po domu pracy, po prostu pukając do drzwi i pytając holenderskich rolników o jakąkolwiek pracę. Była 8 rano. Raz po raz jakiś gospodarz otwierając zagaił po angielsku “Polacy? Nie dość, że wasi rodacy obudzili mnie o 7, to jeszcze jesteście dziesiątą grupą pytającą o to samo”. W końcu znaleźliśmy. Ciężka praca na plantacji jabłek i gruszek, po 14, 16 godzin. 3 miesiące, bez dni wolnych. We wrześniu start ok. 5 rano. Nad ranem przymrozki, surowy klimat Morza Północnego, jabłka zamarznięte niczym kule śniegowe. Pilnowano nas byśmy nie robili przestojów. Gdy tylko można było, ogrzewanie rąk o rurę wydechową ciągnika.. cokolwiek. W końcu odmrożone palce, ryzyko amputacji. Do dziś ich końce są lekko czerwone, podatne na temperaturę, mało w nich czucia zostało. Myśl o kupnie komputera, fajnych ubrań i prezencie dla Matki dodawała siły.
Pamiętam cały region wypełniony Polakami. Pracującymi niewolniczo. Niektórzy, tak jak my, za 7 euro/h. Nieźle. Inni za 4 euro. Już gorzej. Bez dni przerw. Niektórzy byli tam już po pół roku, inni rok. Zaoszczędzone pieniądze wysyłali do domów. Spali w namiotach, w wykopanych leśnych ziemiankach po niemieckiej stronie granicy (w Holandii zakaz dzikich noclegów i brak lasów). Wszyscy pili. Panowało skundlenie. Poczucie bycia kimś gorszym niż lokalni. Ludziom odpierdalało z przepracowania i z monotonii. Obozy Polaków podzielone, toczące wojny podjazdowe, robiące sobie najgorsze świństwa. W nocy dało się usłyszeć szloch młodych chłopców po 18 lat, podświetlali sobie latarkami zdjęcia rodziców, lub dziewczyn zostawionych w Polsce, gdy myśleli że reszta już śpi. Spaliśmy przez 2 miesiące w ciasnym pomieszczeniu zrobionym ze ścian z dykty. W magazynie-chłodni. 14 osób w malutkim pokoju, leżeliśmy karimata w karimatę, śpiwór w śpiwór. Z uchodźcami z Czeczenii. I my. Polacy. Wielu bardzo szybko podłapało syndrom niewolnika. Totalne poddaństwo wobec pracodawcy. Z rozrywek tylko wódka. Bójki. Kłótnie. W niedzielę nowi znajomi zabrali mnie “na imprezę” po niemieckiej stronie granicy. Był to parking na którym w samochodach mieszkali Polacy. Niektórzy w polonezach. Po 6, 9, 12 miesięcy.
Czego nie przepili to wysyłali do domów. Wielu postradało rozum od samotności, frustracji, pracy i wódki. Libacje, bójki, czasem jak słyszałem ktoś zginął. Niemiecka policja nigdy tam nie zajeżdżała, mieli gdzieś to imigracyjne wschodnioeuropejskie getto przy autostradzie.

Szwecja 2006.
Prom Świnoujście-Ystad linie Polferries. Kontenerowce przerobione na promy pasażerskie. Polacy i Szwedzi. Szwedzi w kajutach. Weseli, bogaci, spędzali czas w barze, w kinie, w kasynie.
I setki Polaków. Bez kajut. Śpiący na korytarzach, w kotłowni gdzie był zakaz wstępu, na schodach. Matki z małymi dziećmi śpiące na korytarzach. Nie cyganie. Polki. Pijani Szwedzi pozujący na tym tle. Robiący sobie zdjęcia z tłem Polaków śpiących na podłodze. Tak jak się robi głupie foty w ZOO na tle makaków.
I Szwecja. Znów to samo. Noclegi pod namiotami. Żywność – pasztety i paprykarze z puszek, z chlebem. Jeżdżenie od wioski do wioski. Pukanie do drzwi. “We are students from Poland, we can do everything, every kind of job, please call us if you need anything”
I znów to samo “jesteście ósmymi Polakami szukającymi dziś pracy! Dajcie mi spokój”.
Co ciekawe, często w tych domach miejscowych rolników były ładne, zadbane, 30letnie Polki. W roli importowanych ze Szczecina, Koszalina i okolic żon, kur domowych..
Pierwsza praca znaleziona. Wyrywanie chwastów na plantacji
buraków. Ostre osty gęsto porastające pole, poranione, bolące dłonie. A obok ferma świń. Cuchnie jak w wychodku szatana. Gospodarz obiecał: miejsce na nocleg, wyżywienie, prysznic.
Okazał się niezłym zgrywusem. Nocleg – gruzowisko obok fermy świń. Spaliśmy u sąsiada pod czereśnią, tam chociaż nie śmierdziało. Wyżywienie – chłop zwoził przeterminowane pieczywo z okolicznych piekarni, gdzie taka prasa zgniatała to na potrzeby świń. Kazał nam z tego dołu sobie coś wybrać.. Z trudem powstrzymałem kumpla przed spuszczeniem mu wpierdolu. Wizja spędzenia wakacji w szwedzkim pierdlu zamiast zarobienia na wydatki – kiepska. Oczywiście nie muszę chyba dodawać, że zrezygnowaliśmy z tej “kolacji”. Co z tym prysznicem, zapytałem. Przyniósł skurwiel ręczny spryskiwacz na pestycydy do roślin. Mówi – wymyjcie, jeden niech pryska wodą, drugi się myje. I znów musiałem powstrzymywać kolegę, utalentowanego zapaśnika, przed spuszczeniem mu wpierdolu. Pieniądze nam się kończą, musimy szukać dalej, jeszcze tylko jutro, zgarniemy kasę i spadamy dalej. Po kolejnym dniu pracy oznajmiliśmy że to koniec. Dawaj wypłatę i jedziemy. Szwed, świński blondyn, zaczął ściemniać, że wypłata to raz w miesiącu i że nam wyśle. Mówię mu, masz godzinę na wypłatę, inaczej przebijemy ci wszystkie opony w nowym john deere (ciągnik warty tyle co lamborghini), spalimy chlew a świnie będziesz sobie szukał stąd aż do Ystad. Pomogło. Wypłacił od razu.
Potem pracowaliśmy na czarno na budowie kanału Malmoe – Kopenhaga pod Morzem Czarnym.

Dania 2007.
Plantacje truskawek. Polacy, Litwini i Kurdowie. Polaków traktowano
najgorzej. Litwinów też próbowano, ale po 1szym dniu gdy Duńczyk zeszmacił jednego z nich, reszta solidarnie opuściła pole. Polacy odwrotnie. Zero reakcji gdy jednemu z nich działa się niesprawiedliwość. Byłem tam renegatem. Trzymałem się z …. Kurdami. Zabierali mnie z sobą autami, odwozili na pole namiotowe. Częstowali tym co ugotowały im ich kobiety. Fanatycznie muzułmańscy, nieobliczalni, kłótnie często kończyły się wymachiwaniem nożami. Polacy… wożeni na pola furgonetkami do przewozu świń. Auta wypełnione do granic. Ścisk, ukrop, ciemno, nic nie widać. Auto co chwile skacze po wybojach, skaczą i Polacy w środku. Ja za nimi z Kurdami autem. Przykro, serce płacze. Duńczyk opłacał jakiegoś pseudokucharza, który gotował nam podrzędne jedzenie, potrącając za to z wypłat spore sumy. Nie dało się inaczej, pracy było tyle że brak czasu na zakupy czy samodzielne wyżywienie. Gdy szef dla żartu mieszał gotujące się kartofle szczotką do czyszczenia kibla opierdoliłem go i powiedziałem że odtąd nie jem tego syfu. Reszta Polaków …. piekielnie na mnie wściekła. Boją się, że przeze mnie stracą pracę, albo wyżywienie, że wrócą do Polski a ich rodziny nie będą miały co jeść. Pełna desperacja. Jeden, były zomowiec z Kielc a potem snajper w Bośni, stary wredny ch*j grozi że mnie w nocy ukatrupi i zakopie pod stodołą za wychylanie się. Litwini traktowani dość godnie odkąd szefu zobaczył że trzymają się razem. Kurdowie najgodniej, Duńczyk wyraźnie się ich obawia, nadskakuje im.
Koniec sezonu. I wyjazd do Kopenhagi. 3 tygodnie szukania pracy. Nocowanie u przypadkowo poznanych polskich budowlańców. A czasem w parku na przedmieściach, dopóki nie znalazłem pracy przez agencję. W agencji niezłe jaja. Chętnych do pracy o wiele więcej niż pracy. Murzyni, Chińczycy, mnóstwo Polek i Polaków. Studentki z Łodzi sypiające z obrzydliwym Duńczykiem śniadej karnacji o chropowatej, dziurawej jak po ospie paskudnej twarzy w zamian za pracę. Dostały ją. Szorowanie kibli na stadionie FC Kopenhaga 100 koron/godzinę.
Znalazłem pracę na muzułmańskich przedmieściach. Mieszkałem w muzułmańskiej dzielnicy Norrebro. Ciekawe obserwacje. Raz w nocnym spotykam zakrwawionego blond nastolatka. Pytam się, co mu jest. A on że nic takiego. Że jest ostatnim białym na podwórku i że codziennie musi się bić. Dziarsko mówi, że się nie da. Pyta czy w Polsce są murzyni. Ja na to, że prawie nie ma. On na to, że jak się dorobi to wyjedzie do Polski.
Pierwsza mała stabilizacja. Praca – nocny rozładunek tirów. Piekielnie ciężka. Nadzorcy pilnują by wszystko szło bardzo szybko. Pracujesz jak robot, w pocie czoła. Codziennie komuś siada kręgosłup, rotacja w pracy ogromna. Pakunki bardzo ciężkie. Np. części do silników czołgów. Wszystko dźwigasz ręcznie a jak nie dajesz rady wołasz kolegę i tak dźwigasz. Przynajmniej weekendy wolne, stawki wysokie – 60 zł/h. Za dnia zwiedzanie pięknego miasta, siłownia, do której po drodze 2 burdele. Klientela egzotyczna. Mężczyźni w turbanach, Arabowie, Sikhowie… któregoś razu przechodząc znów obok uchylają się drzwi i widzę, słyszę gromadę dziewcząt, “pracownic”. Zaraz zaraz…. brzmi znajomo… kurwa, wszystkie mówią po polsku. Kolejny cios w dumę patrioty. Serce Ci krwawi po raz tysięczny. Myślisz sobie, naród umęczony… gdybym miał jakąkolwiek szansę żeby zmienić coś na lepsze… żeby tak nie musiało się dziać z naszym narodem.. totalna poniewierka, skurwienie…niewolnictwo.. wyzucie z godności. W takiej chwili marzysz o władzy i o byciu politykiem.

Wszystko to zaledwie cząstki moich doświadczeń, obserwacji, przeżyć. Bardzo żywe cząstki. I teraz ktoś, kto miał wszelkie narzędzia, żeby ulżyć swojemu narodowi, 7 lat na to, pełnię władzy..
“TERAZ TO KURWA 7 ZŁOTYCH ZA PALIWO MOŻE BYĆ BUEHEHEHE”
A miliony poniewierają się dalej. Tysiące popełniają samobójstwa. Burdele zachodnie wypełnione Polkami, farmy Polakami. Na Pekaesie każdego dnia do Londynu odjeżdża autokar wypełniony po brzegi. Dramatyczny niż demograficzny. Ludzie nie mają siły, ani czasu użerając się z codziennością na opiekowanie się małymi dziećmi. Miasta jak Bytom, Sosnowiec, Łódź, Wałbrzych. Szczęściarze mający pracę za 1400/m-c na rękę. Bieda rodzi patologię. Skłócony, skundlony, odarty z marzeń o normalności Naród, myślący że przy tych cenach 3000/m-c i kredyt na ciasne mieszkanko którego metraż zniechęca do płodzenia dzieci – są sukcesem. Że wakacje w Grecji raz w roku, plazma na ścianie, ajfon w kieszeni to światowe życie.
Oni widzą skansen, my widzimy krainę rodzącą najlepszych programistów, najodważniejszych żołnierzy, najpiękniejsze dziewczyny. Z wielką historią. Dawną, zapomnianą dumą. Z pięknymi lasami, górami i ukochanym Bałtykiem.
Kurwa… jak ktoś ukradnie telefon trafia do aresztu. Minimum 3 miesiące. Co powinno się zrobić politykom którzy mogąc bardzo wiele, nie robią nic dobrego, a jedynie handlują własnym narodem i jego marnym dobytkiem, okradając nie jeden telefon a 10 milionów mieszkań 40 milionów ludzi..?

drago

I dalsza część
Wielu, wybaczcie za dosadność, jełopów nie zrozumiało mojego emigracyjnego tekstu Ja ze swojej perspektywy odbieram emigracyjne wojaże jako mające bardzo pozytywny wpływ, mimo wszystko. Ale nie ukrywam, zawsze miałem wybór, mogłem wrócić do kraju, iść na studia, zarabiałem na własne wydatki a nie na przeżycie, dla wielu tam to był luksus. Jestem typem kogoś kto odnajdzie się w każdych warunkach. Wojaże dały mi dużo dobrego, spojrzenie na Polskę z oddali jakiego nie nabierzemy na wakacyjnych urlopach itp.
Trening wytrwałości, zaradności, pokonywanie trudów, bogate obserwacje zachodnich społeczeństw, szlifowanie języka. Inaczej gdy się do takiej Kopenhagi przyjeżdża na weekend a inaczej gdy nią oddychasz, jedziesz do pracy kopenhaskim metrem, szlajasz się po nocy, odkrywasz zakamarki znane tylko lokalsom, wybierasz rankiem w arabskiej dzielnicy przyprawy na obiad itd , obserwujesz życie codzienne mieszkańców
W Holandii przyjaźniłem się z Saidem, czeczeńskim byłym mistrzem armii związku radzieckiego w zapasach, przeszlachetnym człowiekiem który 4 miesiące w roku zarabiał na wegetację, a 8 miesięcy wysyłał wszystkie zarobione pieniądze do swojej wioski w której nie przeżył mu nikt bliski, a on i tak wysyła jej mieszkańcom rok w rok tysiące euro.
W Danii mieszkałem miesiąc w przeurokliwym nadmorskim kurorcie Koge, robiąc sobie przerwę od pracy i codziennie plażując, zwiedzając Zelandię itd. poza tym byłem ulubionym Polakiem społeczności popapranych Kurdów, których małe dzieci bawią się w zestrzeliwanie tureckich śmigłowców
Mógłbym mnożyć POZYTYWNE przygody ale po co miałbym tu uprawiać prywatę??! Nie o tym był tekst. To nie kącik wakacyjny National Geographic.
W skrócie, dla jełopów, bo wiem, że większość czytelników GP dobrze mnie zrozumiała – tekst był o wielkim, niegdyś dumnym europejskim narodzie poniewierającym się po świecie jako niewolnicy XXI wieku. Smutnych, autentycznych historyjek mógłbym mnożyć, mógłbym też napisać prawie tak samo wiele wesołych, ale prywatnych. Większość ze spotkanych przeze mnie ludzi nie miała gdzie wracać i nie zbierała na komputer ale na przeżycie najbliższych itd. Nie spotykało mnie większość przykrości ze strony pracodawców, dlatego że zawsze znałem swoją wartość, stawiałem się i broniłem swojej godności. Inni, z desperacji tego nie robili.Tekst był też o zdradzieckich politykach szczególnie PO i Tusku bo pod ich rządami ceny galopują a gospodarka stoi, afera goni aferę, wsadza się do więzień patriotów za protesty, Amber Goldy, OLT Expressy, upadłe stocznie z niedoszłymi kupcami-arabami, rabunek środków z ZUS, no setki afer. Wielkich afer.
O politykach żerujących na swoim narodzie, pozbawionych patriotyzmu, za nic mających narzędzia jakie dzierżą, narzędzia które przy dobrej woli mogłyby stopniowo naprawiać Polskę. Niezależnie od tego czy miałeś zagranicą dobre, czy złe przygody, nie jest to normalne jeśli nie wyjechałeś tam z własnego wyboru, nie jest to normalne jeśli mając wielki i piękny kraj, a nie jakąś Litwę z 3 mln mieszk. czy inną Słowację MUSISZ niewolniczo tyrać za grosze żeby Twoi bliscy mieli za co żyć. I tyle. O tym był tekst i taki był dobór wspomnień, pod kątem ostatnich wydarzeń.
Obecnie żyję w Polsce, mam się nawet lepiej niż zagranicą i nie pracuję fizycznie. Mógłbym w ogóle tu nie pisać, skupić się jedynie na własnych egoistycznych celach i przyjemnościach, mieć gdzieś te szare, smutne twarze w tramwajach, tyle że jakoś jeszcze się nie nauczyłem.
Drago
Mój mały komentarz do “Tekst był też o zdradzieckich politykach szczególnie PO i Tusku bo pod ich rządami ceny galopują a gospodarka stoi, afera goni aferę, wsadza się do więzień patriotów za protesty, Amber Goldy, OLT Expressy, upadłe stocznie z niedoszłymi kupcami-arabami, rabunek środków z ZUS, no setki afer. Wielkich afer.”  Otóż ja nie uderzał bym personalnie ani po jednej partii, akurat rządzącej. Rzecz jest tego rodzaju, że trzeba zmienić system a nie ludzi czy partie. Nie należy atakować ludzi a system. Czyli zabrać koryto a nie zmieniać świnie przy nim.

“Spiskowcy” i nie_spiskowcy oraz reszta

Do napisania zainspirował mnie art. pokazywarka.pl/tajemniczezgony (wersja offline, dostęp 2014-06-23; 12:45 jak na razie tylko u mnie na dysku).

Dodam więc mój nieco pozmieniany komentarz na wykopie do tego art.

Ludzie lubią wierzyć w niesamowite teorie spiskowe.
Terry Pratchet napisał gdzieś, że spekulacje są znacznie bardziej ciekawe od rzeczywistości.

… tam gdzie skazani jesteśmy na domysły należy szczególnie dobrze dbać o jakość i odróżniać to co wiemy na pewno od domysłów. Jeżeli jakieś domniemania można łatwo wypunktować już na etapie niezgodność z faktami to w większości wypadków domniemania też leżą.

Zakładam, że chodzi na o prawdę, stan faktyczny.

“Spiskowcy” są niesamowici. Paryż, rok 1997 dzień przed powrotem do Polski, bo fala powodziowa zbliża się do mojego miasta. Trza wracać, pomagać, ratować. Rozmowa z sympatyczną panią Stanisławą, przedwojenną emigrantką:
powódź w Polsce to robota “Ruskich”, którzy celowo stopili lody na Syberii, żeby zalać Polskę
– eeee …. wie pani, raczej nie, to raczej niemożliwe, mało prawdopodobne …
– wiem co mówię, czytałam w książce
Zapewniam pani nie miał objawów demencji.

Jednak ludziska z przeciwległego bieguna są równie mało_rozsądni, moim zdaniem (co nie znaczy, że prawda leży po środku). Jeżeli ktoś twierdzi, że chociażby śmierć pana Falzmana i późniejsza śmierć szefa NIK-u nie jest zagadkowa lub nie przejmuje go kiedy “organy ścigania” potrafią twierdzić, że Komendanta Głównego Policji zabił ktoś kto chciał ukraść samochód marki Daewoo lub inne tego typu kwiatki (np. wielokrotny “samobójczy” postrzał pana Sekuły). Zapewne nie zadziwia ich fakt, że ojciec dwójki dzieci, popełnia samobójstwo bo nie chcą go pokazywać w TV (gen. Papała)…., lub że pewien podchorąży się wiesza, na chwilę przed tym jak ma “coś do powiedzenia”, a Prokurator Generalny twierdzi, że w sprawie taśm z Jaka nie ma dostępu do dowodów, a one “utknęły” w analizie u specjalistów … Nie dziwi więc, że “Spiskowcy” będą w stanie uwierzyć w paranoje gdy groteska zaczyna się tam gdzie w ogóle nie powinno (według wyobrażeń w miarę normalnego człowiek) jej być  …

Taki dowciap, KROWY:
” – Ci ludzie to trzymają nas i dają nam jeść wyłącznie dla mleka, a później nas zabiją, zjedzą a ze skóry zrobią sobie buty ….
– Ehhh, ty i te twoje teorie spiskowe

A z innej mańki: jest tak, że ludzie są w stanie łączyć w pozornie logiczną całość rzeczy i relacje, które faktycznie nie mają z sobą powiązania i znaczenia i już (ponoć) dość prosta analiza korelacji pozwala stwierdzić, że to co się wydaje nie ma znaczenia a to co wydaje się, że bez znaczenia, owo znaczenie właśnie ma! Myśleniu ludzi towarzyszy stety i niestety wiele błędów już w samej tylko percepcji rzeczywistości. Nie wspominając o błędach poznawczych i błędach przy podejmowaniu decyzji. Polecam błąd poznawczy oraz prace pana Daniel Kahnemana czy też łatwo dostępne wystąpienia pana Dana Gilberta na TED.

Sama pewność i przekonanie oraz wiara w coś nie stanowi o tym, że to co nam się wydaje jest prawdą

A na sam koniec rzecz najbardziej banalna i chyba najbardziej smuta, zaznaczona w artykule. Samobójstwo to w nieoczywistych przypadkach najłatwiejsze wyjście dla organów ścigania. Wystarczy trochę pożyć w Polsce (albo zapewne i gdzieś indziej) żeby wiedzieć, ze Policja najgorliwiej ściga tych co nie uciekają – z oczywistych powodów. Trupa więc najłatwiej oskarżyć – oczywista oczywistość.

Znajomy, który pracował kiedyś w resorcie MSW opowiadał mi taką historyjkę. Nie wiem czy jest prawdziwa, ale zakładać można, że jest.

“Na melinie powiesiła się na klamce kobieta.
Samobójstwo, hmmm … –  Zapewne tak.
Jeden z meliniarzy się wyraźnie trzęsie na przesłuchaniach, ale poza tym wszystko się trzyma kupy.
Policjant ma wątpliwości, bo ślady na szyi denatki nie są do końca zgodne z tym jak wyglądać powinny przy takim sposobie śmierci.
Dociskają “trzęsącego”. Okazuje się, że meliniarze zabili kobietę i upozorowali samobójstwo.
Technicy wysłani ponownie na miejsce zdarzenia przekonują się, że pierwsza ekipa zbierająca ślady popełniła naprawdę grube błędy.
Ów Policjant słyszy później od przełożonego:
Fajnie, że wykryłeś, gratulacje, ale wiesz, teraz z tym tyle roboty mieć będziemy, a tu święta, ….

Nikt nie jest odpowiedzialny …. NIKT

Program eksterminacji ludzi głęboko upośledzonych umysłowo, zwany akcją Eutanazja lub T-4, wprowadzony na dwa lata przed Ostatecznym Rozwiązaniem.

„Pacjenci”, selekcjonowani w ramach legalnego zarządzenia, byli przyjmowani w placówce przez zawodowe pielęgniarki, które rejestrowały ich i rozbierały, lekarze badali ich i odprowadzali do zamkniętej komory, potem jeden pracownik otwierał gaz, inni sprzątali po wszystkim, policjant wypisywał świadectwa zgonu.

Każda z tych osób, przesłuchiwana po wojnie, dziwiła się: „Ja, winny?”. Pielęgniarka nikogo nie zabiła, ona tylko rozbierała i uspokajała chorych, rutyna wjej zawodzie. Lekarz też nie zabijał, po prostu stawiał diagnozę według kryteriów ustalonych przez inną instancję.

Pracownik, który odkręcał kurek gazu, choć był najbliżej zbrodni zarówno w czasie, jak i w przestrzeni, pełnił funkcję techniczną pod kontrolą przełożonych i lekarzy.

Robotnicy, którzy sprzątali komorę gazową, wykonywali konieczne, a w dodatku odrażające prace dezynfekcyjne. Policjant postępował zgodnie z procedurą, polegającą na stwierdzeniu zgonu i zapisaniu, że doszło do niego bez pogwałcenia obowiązującego prawa.

Więc kto jest winny? Wszyscy czy nikt?

Jonathan Littell: Łaskawe; Przekład: Magdalena Kamińska-Maurugeon; Wydawnictwo Literackie; Tytuł oryginału Les Bienveillantes

Po przeczytaniu w Internetach książki nie polecam. Cytat jednak uważam za wartościowy. Przypomina mi_się ten fragment jednej z książek z Serii Świat Dysku Sir Terrego Pratchetta pod tytułem “Straż nocna”, gdzie kap. Vimes się w czasie przenosi się i wrca do czasów swojej młodości i początków w Straży Ankh-Morpok. Gdzie nasz młody jeszcze nie_kapitan uświadamia sobie, że łapał mniej lub bardziej bogu ducha winnych ludzi na ulicy metropolii i odstawiał do “aresztu” czy czegoś takiego i uświadomił sobie, że niewinnych ludzi odprowadzał w “majestacie prawa” do mordowni zarządzanej przez zbrodniarza i sadystę. Padło tam coś takiego:

– Co? – zdziwił się Vimes i dopiero wtedy do niego dotarło. No tak… –Nikogo im nie
przekazaliśmy. Zapomniałeś?
– Przecież jeździliśmy już wcześniej, sierżancie! Wszyscy jeździli! Oddawaliśmy im ludzi i
wracaliśmy na posterunek, żeby się napić kakao!
– No… Mieliście takie rozkazy – przypomniał Vimes, choć to niewiele mogło pomóc.
– Nie wiedzieliśmy!
Nie całkiem tak, pomyślał Vimes. Nie pytaliśmy. Zamknęliśmy przed tym nasze umysły. Ludzie wchodzili tu frontowymi drzwiami, a niektórzy z tych biedaków wychodzili tylnymi, nie zawsze w jednym kawałku.

Przypomina mi się też powieść Johna Steinbecka “Grona gniewu”

Wszyscy zaś pozostawali we władzy czegoś, co ich przerastało. Niektórzy nienawidzili matematyki, która skłaniała ich do postępowania w ten sposób, inni bali się jej, a jeszcze inni czcili ją jak boga, pozwalała bowiem uciec od myśli i uczuć. Jeśli ziemia należała do banku lub do finansowej spółki, pełnomocnicy mówili: “Bank lub Spółka chce… żąda… musi mieć…” – jak gdyby ów bank czy spółka były myślącymi i czującymi potworami, które wzięły ich w niewolę.
Nie czuli się odpowiedzialni za czyny banków i spółek, jako że byli ludźmi i niewolnikami, banki zaś maszynami a zarazem ich panami. Niektórzy z pełnomocników odczuwali pewną dumę z powodu tego, że są niewolnikami tak nieludzkich i potężnych władców.

Ten cytat ze Steinbecka chyba mogła by wypaczyć sens tego co chcę powiedzieć, posłużę się więc cytatem z ostatniego już na dziś autora Milana Kundery i jego “Nieznośnej lekkości bytu”.

 Ktoś, kto sobie wyobraża, że reżymy komunistyczne w Europie środkowej są wyłącznie dziełem zbrodniarzy, nie zdaje sobie sprawy z podstawowej prawdy: zbrodnicze reżymy zostały stworzone nie przez zbrodniarzy, ale przez entuzjastów, przekonanych, że odkryli jedyną drogę prowadzącą do raju. Bronili jej zapamiętale i dlatego zamordowali wielu ludzi. Potem ogólnie się okazało, że żadnego raju nie ma i że entuzjaści byli mordercami. Wtedy wszyscy zaczęli krzyczeć na komunistów: jesteście odpowiedzialni za nieszczęścia kraju (zbiedniał i schamiał), za utratę jego niepodległości (wpadł we władzę Rosji), za morderstwa sądowe! Ci, których obwiniano, odpowiadali: Nie wiedzieliśmy! Okłamano nas! Wierzyliśmy! W głębi duszy jesteśmy niewinni!
Spór sprowadził się do jednego problemu: naprawdę nie wiedzieli? Czy tylko udają, że nie
wiedzieli?
Tomasz śledził ten spór (śledził go cały dziesięciomilionowy czeski naród) i mówił sobie, że wśród komunistów znajdowali się z pewnością ludzie, którzy nie byli tak całkiem nieświadomi (musieli coś przecież wiedzieć o potwornych rzeczach, które działy się i nie przestały się dziać w porewolucyjnej Rosji).
Ale jest prawdopodobne, że większość spośród nich naprawdę o niczym nie wiedziała.
I powiedział sobie, że podstawowy problem nie polega na tym, czy wiedzieli, ale na tym, czy człowiek jest niewinny dlatego, że nie wie? Czy głupiec na tronie jest zwolniony od wszelkiej odpowiedzialności tylko dlatego, że jest głupcem?
Załóżmy, że czeski prokurator na początku lat pięćdziesiątych, żądając śmierci dla niewinnego, został okłamany przez rosyjską tajną policję i przez władze swego kraju. Ale czy jest możliwe, by dziś, kiedy już wiemy, że oskarżenia były absurdalne, a skazani niewinni, ten sam prokurator bronił czystości swej duszy i bił się w piersi: moje sumienie jest czyste, nie wiedziałem, wierzyłem! Czy przypadkiem w jego „nie wiedziałem! wierzyłem!” nie tkwi wina?
Wtedy właśnie Tomasz przypomniał sobie historię Edypa: Edyp nie wiedział, że śpi z własną matką, ale pomimo to, kiedy zrozumiał o co chodzi, nie czuł się wcale niewinny. Nie mógł znieść widoku nieszczęścia, jakie z jego powodu spadło na jego poddanych, wykłuł sobie oczy i ślepy opuścił Teby.
Tomasz słyszał krzyk komunistów, którzy bronili swej czystości wewnętrznej i mówił sobie: z winy waszej nieświadomości ten kraj utracił, być może na całe stulecia, wolność, a wy krzyczycie, że czujecie się niewinni? Jak możecie w ogóle na to patrzeć? Jak możecie nie być przerażeni? Czy widzicie w ogóle? Gdybyście mieli oczy, musielibyście je sobie wykłuć i opuścić Teby.